Dobrze od czasu do czasu przyprawić trochę swoje życie. To zdanie jedni pewnie odniosą do sypialni, a inni do kuchni. Nie żeby nie można było tego czasem odwrócić ?, bo cynamon o którym ten artykuł, jest ponoć afrodyzjakiem działającym zwłaszcza na panie. W kuchni natomiast, szczególnie teraz w okresie świątecznym, gdy pieczemy, gotujemy i smażymy, gości on często na naszych stołach i podniebieniach. Znaleźć go można nie tylko w piernikach i innych słodkościach, ale także w pieczonej szynce czy innym mięsie oraz oczywiście grzanym winie, którego Wam w tym roku zazdroszę ?
Kora cynamonu jest znana od starożytności. Używano jej nie tylko jako przyprawy, ale także m.in. do mumifikacji zwłok. Nic dziwnego, że ponoć strzegły jej “skrzydlate węże” i inne magiczne stwory…? Okazuje się, że poza typowo zmysłowymi zaletami, cynamon ma też wiele prozdrowotnych. Jest bogatym źródłem wapnia, żelaza oraz witaminy K i to bez dodatkowych kalorii! Posiada właściwości przeciwzapalne i przeciwutleniające, uspokajające oraz relaksujące zarówno mięśnie gładkie (np. naczynia, przewód pokarmowy) jak i poprzecznie prążkowane (np. kończyny). Podaje się, że między innymi dzięki właściwościom przeciwwymiotnym, przynosi też ulgę w migrenie. Jednak wcześniejsze doniesienia, że jakoby obniża poziom glikemii we krwi, wydają się nie znajdować potwierdzenia w najnowszych badaniach.
Smak wspomnień
Co ciekawe z neurologicznego punktu widzenia, to doniesienia o możliwym wpływie:
- neuroprotekcyjnym, czyli ochraniającym komórki nerwowe. W tym po urazach głowy, przyczyniając się do zmniejszenia obszarów obrzęku i niedokrwienia mózgu
- na spowolnienie lub nawet zapobieganie procesom neurodegeneracyjnym, np. choroby Parkinsona czy Alzheimera (o możliwych bardzo wczesnych objawach choroby Alzheimera przeczytacie w tym artykule)
- zahamowanie bądź zapobieganie chorobom demielinizacyjnym (np. stwardnienia rozsianego)
- na procesy uczenia się i zapamiętywania (inne zdrowe “wspomagacze” pamięci znajdziecie tutaj oraz tu)
Nie taki benzoesan straszny
Cynamon metabolizowany jest w organizmie do… benzoesanu sodu. Tak, tego samego, który nadal jest często używany jako konserwant jedzenia i napojów (E211). Został też na tyle zdemonizowany, że każdy produkt, który nie ma go w składzie, wyraźnie się tym chwali na przodzie opakowania. Czy słusznie? Zdziwić Was może, że stykamy się z nim częściej niż tylko “vegetując” zupę.
Syntetyczny benzoesan sodu używany jest od pirotechniki, przez wspomnianą konserwację żywności, do medycyny, gdzie stosowany jest zarówno do ochrony narzędzi chirurgicznych przed korozją, jako składnik preparatów do odkażania, jak i poprzez swoje działanie drażniące jako środek wykrztuśny.
W naturze natomiast benzoesan sodu, poza oczywiście cynamonem (pierniczki! Święta!), występuje naturalnie w:
- żurawinie (sos żurawinowy! sernik z żurawiną!)
- goździkach (piernik! kompot!)
- grzybach (sos grzybowy!)
- jagodach
- krewetkach
- niektórych produktach mlecznych
Czynnik neurotropowy
Syntetyzowany w organizmie z cynamonu (i innych naturalnych źródeł) benzoesan sodu, wyraźnie podnosi poziom tzw. czynników neurotropowych. Wpływają one z kolei nie tylko na podtrzymanie życia istniejących, ale także powstawanie nowych neuronów, czyli komórek nerwowych. Właściwości te mogą tłumaczyć jego dobroczynny wpływ na architektonikę i jak najdłuższe utrzymywanie sprawności naszego umysłu, ale też na hipotetyczne spowalnianie już istniejących chorób neurologicznych, w tym choroby Parkinsona czy stwardnienia rozsianego.
Nie wszystko złoto
Już Paracelsus, zwany ojcem nowożytnej medycyny pisał, że “wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę”. Cynamon, a co za tym idzie benzoesan sodu, nie są wyjątkami. Najczęstsze działania niepożądane cynamonu to problemy żołądkowo-jelitowe i reakcje uczuleniowe. Dlatego jeśli wcześniej nie mieliśmy z nim do czynienia warto zacząć dosłownie od szczypty, a jeśli chorujemy na wrzody żołądka może nie być dla nas. Kobiety w ciąży także powinny zminimalizować jego spożycie, z uwagi na możliwość wywoływania skurczów macicy.
Drugim problem jest obecność w jego składzie kumaryny, która podawana w dużych dawkach była wiązana z uszkodzeniami wątroby i nerek w badaniach na zwierzętach. Zaznaczę, że nie udowodniono jednoznacznie takiego wpływu na ludzi. Może to wynikać z odmiennego metabolizowania niż u psów i szczurów, na których przeprowadzano badania (tak jak psy nie mogą jeść czekolady, a dla niektórych ludzi jest to jedna z głównych grup pokarmowych ?). Swoją drogą o koty się nie martwcie – chyba wiedzą co nie dla nich i same nie cierpią cynamonu. Jeśli mi nie wierzycie sprawdźcie. To zresztą może być niezły patent na zapewnienie sobie obiadu bez kociego włosa, jeśli takowy lubi wskakiwać na Wasze stoły i blaty.
Biorąc kumarynę pod uwagę i jednak dmuchając na zimne, warto odwrócić naszą torebkę z cynamonem już w sklepie i sprawdzić gatunek – cynamonowiec cejloński (Cinnamomum verum) ma mniej kumaryny niż wonny (C. cassia)
Należy też uważać na łączenie wysokich dawek benzoesanu sodu z witaminą C, gdyż powstaje wtedy rakotwórczy benzen. Jeśli w Święta macie w zwyczaju przegryzać pomarańcza pierniczkami, to nie jest to chyba najlepszy pomysł.
Złoty środek
Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności wprowadził nawet maksymalną dopuszczalną dzienną dawkę kumaryny na kilogram masy ciała (0,1 mg/kg m.c.) oraz normy dla wypieków zwykłych i świątecznych! Według tych norm dziennie można spożyć nawet 1 łyżeczkę cynamonu (taką “od herbaty”). Ja raczej pozostanę przy szczypcie tu i tam, np. do kawy czy owsianki. Czuję jednak, że w Święta wszyscy pozwolimy sobie na trochę więcej neuroprotekcji ?
Piśmiennictwo:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/29714150
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4478015/
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4568834/
https://www.sciencedaily.com/releases/2014/07/140709095257.htm